Kto z nas nie zna hiszpańskiego asa Fernando Torresa? Bohater Mistrzostw Europy z 2008 roku oraz as Liverpoolu, był na ustach kibiców całego świata. Co teraz dzieje się z „El Ninio”?
Piękny czas dzieciństwa większości mężczyznom kojarzy się z piłką nożną. Jako mali chłopcy wybiegaliśmy na osiedlowe boiska, aby choć przez chwilę przemienić się w Batistutę, Ronaldo (tego prawdziwego), Kluiverta, czy Henry’ego. W obecnych czasach na fali są hiszpańscy wirtuozi, którzy zarówno w piłce klubowej, jak i narodowej nie mają sobie równych. Większość początkujących piłkarzy wzoruje się na Xavim, Inieście, Villi, czy Fabregasie. Zaraz zaraz, a gdzie się podział niesamowity Fernando Torres? Jeszcze kilka lat temu El Niño (Dzieciak), był na ustach całego piłkarskiego świata. Bohater poprzednich mistrzostw Europy, stawiany był na równi z legendarnymi napastnikami. Teraz trener reprezentacji Hiszpanii Vicente del Bosque, może go nie zabrać na turniej do Polski. Czy jesteśmy świadkami końca wschodzącej „legendy”?
Początki Kariery
Hiszpański snajper przyszedł na świat 20 marca 1984 roku w Madrycie. Jako dziesięcioletni chłopak przygodę z piłką rozpoczął w zespole Rayo 13. W pierwszym sezonie zdobył 55 bramek, po czym został wysłany na testy do Atlético Madryt. W stolicy Hiszpanii szybko doceniono nieprzeciętny talent chłopca i w roku 1995 przyjęto go do zespołu. Cztery lata później Fernando Torres przypomniał o sobie na międzynarodowym turnieju U-15 Nike Cup, po, którym został uznany za najbardziej utalentowanego piłkarza Europy w swojej kategorii wiekowej. W roku 1999 starająca się pozyskać Torresa Valencia, złożyła ofertę opiewającą na dwa miliony euro. Propozycja została odrzucona, a z samym zawodnikiem podpisano profesjonalny kontrakt, z klauzulą odstępnego wartą trzy miliony euro.
Podbój ligi hiszpańskiej
W Segunda Division zadebiutował 21 maja 2001 roku w meczu przeciwko Leganés, w którym pojawił się na ostatnie 25 minut. Pierwsze trafienie w barwach Atletico przypadło tydzień później w spotkaniu z Albacete. W tym czasie nikt z oglądających Fernando Torresa nie spodziewał się, jak szybko potoczy się jego kariera. W kolejnym sezonie bardzo dobra dyspozycja Hiszpana, przełożyła się na awans Atletico do Primera Division. W najwyższej klasie rozgrywek El Niño z sezonu na sezon spisywał się coraz lepiej. W pierwszym roku Torres „przedstawił” się hiszpańskim kibicom, zdobywając 12 bramek w 29 spotkaniach. W sezonie 2003/2004 poprawił ten wynik o siedem trafień, dzięki czemu w klasyfikacji strzelców wyprzedził go tylko Júlio Baptista i Ronaldo. Kolejne fenomenalne występy Hiszpana, przyczyniły się do zainteresowania nim największych klubów świata. W roku 2005 chęć pozyskania napastnika wyraziła angielska Chelsea, która zaczynała budować swoją wielką potęgę. Ostatecznie do transferu nie doszło i na Mistrzostwa Świata w 2006 roku, Torres pojechał jako piłkarz Atletico. Po zakończeniu turnieju, El Niño spędził ostatni sezon w Hiszpanii, w którym strzelił 14 bramek. Ostatecznie Fernando Torres w ciągu siedmioletniego pobytu w Madrycie, zdobył 82 gole w 214 meczach. Przygoda z Atletico zakończyła się 2 Lipca 2007 roku, kiedy to został sfinalizowany transfer z angielskim Liverpoolem.
Złoty transfer Liverpoolu
Po spektakularnym transferze, Fernando Torres przebojem wdarł się do Premier League. Worek z bramkami otworzył 19 sierpnia 2007 roku w meczu przeciwko Chelsea. W kolejnych spotkaniach seryjnie strzelane gole, przełożyły się na wybranie El Niño najlepszym piłkarzem lutego. Hiszpan nie zwalniał tępa, dzięki czemu kilka miesięcy później zdobywając 29 bramkę w sezonie pobił rekord legendarnego już Michaela Owena. Kolejną barierę Torres przełamał strzelając 24 gola w Premier League, dzięki czemu poprawił wyczyn innego super snajpera Ruuda Van Nisterlooya, który w debiutanckim sezonie wpakował piłkę do siatki „tylko” 23 razy. Ostatecznie rozgrywki zakończył na drugim miejscu w klasyfikacji strzelców oraz z przyznaną przez kibiców nagrodą najlepszego piłkarza Liverpoolu. Kolejny już raz o napastnika zaczęła upominać się Chelsea, oferując 50 milionów funtów. Sam zawodnik nie był jednak zainteresowany i podkreślał, że nie zmieni barw klubowych do końca kariery.
W sezonie 2008/2009 El Niño kontynuował dobrą passę strzelając bramkę za bramką. Świetne występy Torresa zostały docenione w plebiscycie France Football na najlepszego piłkarza grającego na starym kontynencie oraz podczas przyznawania nagrody Piłkarza Roku FiFA. W obydwu głosowaniach Hiszpan zajął trzecie miejsce, ustępując Leo Messiemu oraz Cristiano Ronaldo. Otrzymane wyróżnienia podziałały na niego bardzo mobilizująco, co przełożyło się na kolejne trafienia w lidze angielskiej. Ostatecznie Liverpool zakończył sezon tuż za plecami Manchesteru United, a Torres z zgromadził 14 bramek.
Złego początki
Początek końca świetnej dyspozycji Torresa oglądaliśmy w roku 2010, w którym Hiszpan nabawił się kontuzji kolana. Po miesięcznej absencji powrócił do pierwszego składu na mecz z Manchesterem City. Od tego czasu maszyna w zdobywaniu bramek przestała funkcjonować, tak jak wcześniej. Fernando Torres z meczu na mecz zaczynał grać coraz gorzej. Sfrustrowany El Niño łączony z innymi klubami, podkreślał, że jego serce w dalszym ciągu należy do Liverpoolu, dla którego w sezonie 2010/2011 strzelił, zaledwie 9 bramek.
Sensacyjny Transfer i koniec legendy
Po kilku latach starania się o Torresa, Chelsea dopięła swego i w zimowym okienku transferowym pozyskała go za 58,5 mln euro. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, jak źle będą to zainwestowane pieniądze. Hiszpan w kolejnych występach był cieniem samego siebie. Niewykorzystywane stuprocentowe sytuacje, brak zrozumienia z kolegami z drużyny, zmusiły Ancelottiego do regularnego wystawiania w pierwszym składzie charyzmatycznego Anelki oraz Drogby. Kibice niebieskich powtarzali, że przełamanie Hiszpana przyjdzie wraz z pierwszą strzeloną bramką. Ostatecznie pierwszy raz trafił dla The Blues w wygranym meczu z West Ham United. Niestety, bramka nie przywróciła hiszpańskiemu snajperowi dawnej magii, którą czarował w barwach Liverpoolu.
Bieżące rozgrywki
Jak grał Torres od początku sezonu każdy widział. Bezbarwne mecze przeplatał trochę lepszymi. Błysnął w przegranym pojedynku z Manchesterem United, w którym pięknym lobem pokonał bramkarza. Dwie bramki w piętnastu spotkaniach to zdecydowanie za mało, jak na tej klasy piłkarza. Popularny „dzieciak” hiszpańskiej piłki nie potrafi odnaleźć się w nowej drużynie. Pod dużym znakiem zapytania zostaje jego występ na Mistrzostwach Europy w naszym kraju. Jedynym plusem przemawiającym na korzyść Hiszpana jest.. kontuzja Davida Villi. Zadając sobie pytanie – Gdzie podział się ten chłopak, którego zagrania podziwiał cały piłkarski świat, nie potrafię podać konkretnej odpowiedzi. Wszystko pozostaje w głowie i nogach Fernando Torresa. To od niego zależy, czy znów wróci na salony piłkarskiego świata. Może nastąpi to już na Euro 2012?